Elżbieta II,

The Crown | Czy warto poświęcić czas na serialowy hit Netflixa?

15.12.17 mm 0 Comments

 

Życie w pałacu niewiele ma wspólnego z bajkami o królewnach i księżniczkach. Rządzi się swoimi prawami, nie uznaje ustępstw, bywa okrutne. Dobitnie pokazuje to serial "The Crown" na platformie Netflix.


Produkcje dotykające tematyki brytyjskiego dworu już przecież były, prawda? Windsorowie nie raz wpadali pod lupę scenarzystów filmowych, którzy tworzyli plotkarskie opery mydlane o skandalach w rodzinie królewskiej. Spróbuję was przekonać, że jedna z najdroższych produkcji telewizyjnych (o palmę pierwszeństwa rywalizuje z "The Get Down") warta jest obejrzenia i każdego wydanego nań dolara. To film, który nie tylko wciąga, ale pozostawia w człowieku ślad na dłuższy czas, nawet jeśli nie jest się fanem brytyjskiej monarchii.

fot. materiały prasowe Netflix

fot. materiały prasowe Netflix


Lekcja historii

 

Serial jest bardzo dobrą, nieprzytłaczającą lekcją historii XX wieku. Tak dobrą, że po zakończeniu konkretnego wątku (odcinka) aż chce się chłonąć wiedzę dalej. Informacje podawane są w sposób przystępny i ciekawy, zwykle wplątane w ludzkie losy. Zadbał o to Peter Morgan, autor scenariusza. To on przyjrzał się dokładnie brytyjskiej rodzinie i sprawił, że opowieść jest naprawdę świetnie napisana. Ten sam Morgan napisał wcześniej "Królową" (z oscarową rolą Hellen Mirren) i sztukę "The Audience" o relacjach Elżbiety z kolejnymi brytyjskimi premierami."The Crown" jest historią nie tylko o tym, w jaki sposób pełna uroku, radosna dziewczyna zamienia się w zasadniczą, niedostępną królową. Domyślam się, że wiele osób usłyszy z filmu po raz pierwszy o wielkim smogu londyńskim, o śmiertelnej pułapce, która w grudniu 1952 roku wywołała ok. 12 tys. zgonów. Wciągające są wątki skupione wokół odejścia ze stanowiska brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, i dotyczące konfliktu wokół Kanału Sueskiego. Warto przyjrzeć się historii związanej z portretem Churchilla, wykonanym przez angielskiego malarza Grahama Sutherlanda w 1954 roku na 80. urodziny premiera Wielkiej Brytanii. Obraz zniknął bez śladu, najprawdopodobniej zniszczony przez żonę Churchila. Dziś uznawany jest za jedno z najważniejszych zaginionych dzieł sztuki XX-wiecznej.

 W filmie wątki polityczne i społeczne zgrabnie mieszają się z rodzinnymi. I jedne, i drugie są niezwykle wciągające. Romans księżniczki Małgorzaty z kapitanem Peterem Townsendem to nie filmowa fikcja. Zobaczcie, jak kończy się miłość nieakceptowaną przez rząd i Kościół. Zresztą równie ciekawie jest pokazany jest Edward VIII (Alex Jenkins), który wyznaczony na następcę tronu abdykował, by poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson i móc pławić się w swych nazistowskich sympatiach. Śmiało można powiedzieć, że "The Crown" to serial o poszukiwaniu własnej tożsamości.

Pałacowe wnętrza zamieszkują ludzie z krwi i kości, z ich wszystkimi problemami, których mają równie wiele, jak ci, którzy o koronie nawet nie marzą. Przegrywają z tradycją włożeni w sztywne ramy zasad, uwikłani w konwenanse, oczekiwania społeczne, własne przyzwyczajenia. To świat, w którym mały błąd wykryty przez świat może prowadzić do katastrofy, na którą nikt nie może sobie pozwolić.

A królowa Elżbieta? No cóż, pewnie  zaskoczeni będą ci, dla których przez lata jawiła się jako osoba oschła, oderwana od rzeczywistości, bez uczuć i emocji. Serial "The Crown" zmienia postrzeganie brytyjskiej monarchini.

Gdzie są funty?

 

Serial zrealizowano z budżetem 100 mln funtów i na ekranie widać każdy przysłowiowy grosz. Film jest dopieszczony w każdym szczególe. Zachwycają bajkowe wnętrza i z wielką pieczołowitością odtworzone z oryginałami kostiumy, które - jeśli wierzyć plotkom - zjadły lwią cześć budżetu tej produkcji. Skrupulatne przedstawienie drobnych zachowań związanych z codziennym życiem i pracą dworu, robi równie duże wrażenie. Są też urzekające krajobrazy. Bohaterów widzimy raz w zamkach i pałacach, innym razem przy Downing Street 10, czy w wielu egzotycznych krajach. Sceny płyną w rytm pięknej muzyki Hansa Zimmera ("Interstellar", "Dunkierka").
Gra aktorska jest wybitna. Każdy z odcinków ogląda się niczym kinową produkcję. Claire Foy w roli Elżbiety wypada genialnie. Podobnie Matt Smith, który wciela się w rolę jej męża – Księcia Filipa, który wciąż chodzi swoimi ścieżkami. Vansssa Kirby jako Księżniczka Małgorzata wciąż walczy, by nie poddawać się sztywnej etykiecie dworskiej. Fantastyczny jest John Lithow jako Winston Churchill, również Jarred Harris w roli Króla Jerzego VI.

Co dalej?

 

Na trzeci sezon musimy czekać cały rok. W nowej serii królową Elżbietę II zagra już nie Claire Foy, a Olivia Colman. Dla fanów filmu zapewne będzie to lekki wstrząs.
W sumie serial "The Crown" zaplanowany jest na sześć serii po 10 odcinków. Każdy z sezonów koncentruje się na innej dekadzie życia i rządów monarchini. Jeśli wszystko powiedzie się jak należy, na ekranie zobaczymy losy Windsorów aż do współczesności.

Po obejrzeniu drugiego sezonu, dla uzupełnienia perspektywy, polecam jeszcze dokumentalny "The Royal House of Windsor", również na Netflixie.

M.

 

0 comments: