![]() |
fot. Travelerdeluxe.pl |
Na szczęście kradzieże hotelowe to nie tylko polska specjalność. W jednym z brytyjskich hoteli z pokoju zniknęło niemal całe wyposażenie łącznie z dywanem i muszlą klozetową. W brytyjskim Cardiff ktoś chciał wziąć ze sobą nawet automat z papierosami. Z hotelu w Hongkongu zniknęło dzieło Andiego Warhola, a w jednym z luksusowych hoteli w Beverly Hills gość rozebrał marmurowy kominek. Według rankingu rankingu Hotels.com najczęściej kradną mieszkańcy Argentyny, Singapuru, Hiszpanie. Naujczciwsi są Duńczycy. Statystyki mówią, że średnio o jedną trzecią więcej kradzieży dokonują kobiety niż mężczyźni.
Straty hoteli są znaczne. Jeden szlafrok to koszt ok. 100 zł, telewizor kosztuje dużo więcej.
Warto więc pamiętać, że w wielu hotelach klienci są proszeni o pozostawienie numeru ważnej karty kredytowej. Gdy okaże się, że z pokoju zniknęła rzecz, która nie była prezentem dla gościa hotel po prostu obciąża kartę gościa i w ten sposób rekompensuje sobie straty. Rachunek z poleceniem zapłaty za skradzione przedmioty, który hotel wysyła pod wskazany adres, działa równie otrzeźwiająco.
Na pomoc hotelarzom idzie też technika. Amerykańska firma Linen Technology Tracking's opatentowała specjalne wszywki, zbliżone do zabezpieczeń stosowanych w sklepach. Gdy szlafrok czy ręcznik znajdzie się poza hotelem uruchamia się alarm. Zabezpieczenia takie wprowadziły już hotele w Miami, na Hawajach i w Nowym Jorku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz